WYPRAWA.netwersja polska
Aktualności
-----
Galeria

Informacje

Trasa

Sponsorzy

Nasze

O

Kontakt


Olympus Mons Projekt "Wrocław na szczytach świata", który stawia sobie za cel zdobycie Korony Ziemi. Wiele informacji praktycznych, opisy i zdjęcia z wypraw w różne góry naszego globu.
Marcin, 2005-06-09 16:31:55
Czekanie
No i jesteśmy w kraju. Pierwsze chwile w naszym mieszkaniu były dziwne, a ono samo wydawało się obce. To odczucie szybko jednak minęło. Musieliśmy też przyzwyczaić się do innej strefy czasowej, ale obecnie czujemy się już w zasadzie normalnie.

Mieliśmy nadzieję, ze w Polsce będziemy musieli spędzić tylko czas potrzebny na zobaczenie się ze znajomymi, odwiedzenie rodziny i wyrobienie kilku wiz. Niestety, wystawienia paszportu Gosi nie udało sie przyspieszyc i mamy czekać na niego pełne trzy tygodnie. Oddaliśmy też namiot do naprawy gwarancyjnej, na co producent ma 21 dni roboczych. Wychodzi więc, ze cały czerwiec spędzimy w kraju.

Oczywiście nie marnujemy czasu. M.in. poprawiamy różne drobiazgi na naszej stronie WWW. Ponieważ dostaliśmy trochę próśb o wersję anglojęzyczną, zastanawiam się nad dodaniem serwisowi takiej funkcjonalności. Nie jest to trudne, ale sporym kłopotem może być za to pisanie relacji po angielsku. Doszliśmy do wniosku, że w zasadzie jest to niemożliwe. I tak spędzamy w kafejkach mnóstwo czasu, a na dodatek nasza znajomość tego języka nie jest aż taka dobra.

Jest jednak szansa na angielskie wersje naszych relacji: musi się znaleĹşć tłumacz lub tłumacze. Dla osoby dobrze znającej język Szekspira wystarczy prawdopodobnie 20-30 minut, by przetłumaczyć nasze wypociny, a pojawiają się one raz na kilka dni. Chętnych zapraszam do napisania do mnie e-maila!


skomentuj


Marcin, 2005-06-01 00:37:25
Do domu!
W tej chwili w Buenos Aires jest wieczor. Jutro rano skoro swit pedzimy na lotnisko. Po pietnastu godzinach lotu, trzynastu czekania i kolenych dwoch w powietrzu wieczorem drugiego czerwca powinnismy byc we Wroclawiu.

Po zalatwieniu nowego paszportu i wiz ruszamy do Azji.


skomentuj


Marcin, 2005-06-01 00:17:17
Wodospady Iguazu
Ostatnia duza atrakcja przed opuszczeniem Ameryki Poludniowej byly wodospady Iguazu. Leza one w miejscu, w ktorym spotykaja sie granice Argentyny, Brazylii i Paragwaju. Z La Paz zatem przez Tupize pojechalismy do Villazone. Tam pieszo przeszlismy granice z Argentyna i wsiedlismy do autobusu, ktory dowiozl nas do Salty. Nastepnego dnia wyruszylismy do Puerto Iguazu, gdzie dotarlismy po 27 godzinach jazdy. Pierwszy dzien po przyjezdzie poswiecilismy na rozejrzenie sie po okolicy i zaplanowanie zwiedzania. Wodospady leza glownie po stronie argentynskiej i tam mozna je ogladac z bliska. Z kolei wycieczka do Brazylii daje szanse zobaczenia Iguazu z daleka, ale za to w pelnej okazalosci. Postanowilismy obejrzec obydwie strony. Zaczelismy od argentynskiej.

Wyruszylismy wczesnie rano. Na poczatek poszlismy na tzw. sciezke gorna. Pozwala ona po kladkach dojsc nad krawedzi niektorych wodospadow. Widoki sa niesamowite, ale prawdziwej zabawy dostarcza dopiero sciezka dolna, ktora mozna nieomal podejsc pod jeden z wodospadow. Na koncu kladki jest platforma caly czas znajdujaca sie w chmurze pylu wodnego. Cala frajda polega na tym, ze po dojsciu do platformy, jest sie w mgnieniu oka calkowicie mokrym przy akompaniamencie ryczacego wodospadu. Po wysuszeniu sie, chcielismy pojsc na trzecia sciezke, ktora znajduje sie na wyspie, lezacej naprzeciw kaskad. Niestety, z powodu zbyt wysokiego poziomu wody prom na wyspe nie kursowal.

Wsiedlismy wiec w pociag kursujacy po parku i pojechalismy zobaczyc ostatnia atrakcje - Gardziel Diabla. Jest to najpotezniejsza kaskada z grupy wodospadow Iguazu. Rzeczywiscie, miejsce to robi wrazenie. Dna wodospadu nie mozna zobaczyc, bo caly czas jest przysloniete pylem wodnym, ktory momentami wytryskuje wysoko ponad miejsce, z ktorego spada woda. Chcielismy zostac tam az do zachodu slonca, ale na pol godziny przed zmierzchem straznik wygonil wszystkich turystow na ostatni pociag.

Nastepnego dnia pojechalismy do Brazylii. Tamtejszy park oferuje tylko jedna sciezke, ale za to z bardzo ciekawymi widokami. Dopiero tutaj widac ogrom wodospadow. Spacerujac nad brzegiem rzeki, ma sie przed soba 3,6-kilometrowa krawedz, z ktorej Rio Iguazu spada 275 kaskadami. Po stronie brazylijskiej tez mozna sie zmoczyc w rozpryskujacej sie wodzie, a dodatkowo wjechac na wieze widokowa zbudowana blisko jednego wodospadu i zrobic pamiatkowe zdjecia.

Na poczatku wizyty mielismy bliskie spotkanie z ostronosami. Zwierzaki te na pierwszy rzut oka wygladaly bardzo przyjaznie - futrzaki wielkosci sredniego psa ze szpiczastym ryjkiem i dlugim, puszystym ogonem. Gdy weszlismy na sciezke, zobaczylismy stado ok. 10 tych milych zwierzatek weszacych z nosami przy ziemi. Gosia, ktora akurat miala apart, zaczela im robic zdjecia. Poszukujac lepszego ujecia, ukucnela. Jeden ostronos podszedl do niej i zaczal obachiwac jej plecak. Szybko wyniuchal, ze jest w nim jedzenie i znalazl mala dziurke. Nim sie zorientowalismy, lapkami powiekszyl ja do takich rozmiarow, ze mogl bez problemu wejsc do plecaka. Gosia wstala, nie wiedzac, co sie dzieje i proszac mnie, bym zdjal ostronosa z jej plecow. Probowalem, ale wczepil sie mocno. Wlaczyl mu sie program "jedzenie" i nie reagowal na zadne szturchniecia. Co gorsza, reszta bandy postawila ogony na sztorc i ruszyla w kierunku Gosi. Nie pozstalo nic innego, jak zrzucic plecak i patrzec, jak ostronosy laduja sie do plecaka i rozszarpuja nasze zapasy. W ciagu pieci sekund zniknely nie tylko parowki, ser i chleb, ale takze plastikowe opakowania tych produktow. Gdy nie bylo juz nic do jedzenia, zboje rozeszli sie spokojnie.

Majac niemile doswiadczenia ze ssakami, udalismy sie do pobliskiego zoo, zwanego Parkiem Ptakow. Jest to niesamowite miejsce, bo ma sie tam bezposredni kontakt ze zwierzetami. Przez wybrane klatki wiedzie sciezka i niektorych ptakow mozna dotknac (najbardziej do ludzi garnely sie tukany). Byla tez woliera, udajaca pampe. Oprocz ptakow, ktore widzielismy na wycieczce, byly tam zolwie i ryby. Te ostatnie sa dekoracja, ale takze pokarmem dla innych mieszkancow klatki. W tym miejscu Gosia miala druga przygode. Spacerujac, poczula, ze cos wskoczylo jej na glowe. Niestety, to tylko ibis szkarłatny postanowil akurat nad nia zalatwic swoje potrzeby. Zastanawialismy sie, czy po tych wszystkich wydarzeniach isc do sekcji z aligatorami i anakondami, ale na szczescie nic wiecej sie nie wydazylo.

Nastepnego dnia wyjechalismy do Buenos Aires.


skomentuj


Wiecej relacji w archiwum.

Archiwum

grudzień 2005 (3)
listopad 2005 (5)
październik 2005 (2)
wrzesień 2005 (5)
sierpień 2005 (2)
lipiec 2005 (2)
czerwiec 2005 (3)
maj 2005 (6)
kwiecień 2005 (4)
marzec 2005 (6)
luty 2005 (8)
styczeń 2005 (4)